Data dodania: 06/08/2009
Budowa cywilnego portu lotniczego w Gdyni od kilku lat budzi duże emocje. Z jednej strony, co przyznają nawet władze gdańskiego Rębiechowa, na Pomorzu brakuje lotnisk przeznaczonych dla tzw. lotnictwa ogólnego - czyli niewielkich prywatnych samolotów. Z drugiej, często pojawiają się informacje, że Gdynia chce uruchomić lotnisko obsługujące normalny ruch pasażerski i podbierać Gdańskowi połączenia lotnicze.
- Stanowczo temu zaprzeczam - mówi Janusz Stateczny, prezes miejskiej spółki Port Lotniczy Gdynia - Kosakowo, która koordynuje przygotowania do inwestycji, a w przyszłości ma zarządzać lotniskiem. Jak więc dokładnie ma wyglądać gdyńskie lotnisko?
- Plan jest następujący - wylicza Stateczny: - Czekamy na zgodę Ministerstwa Obrony Narodowej na przejęcie części istniejącego lotniska wojskowego. Powinniśmy ją otrzymać w ciągu najbliższych tygodni. Po jej otrzymaniu zaczniemy prace nad rozpoczęciem budowy niewielkiego terminalu dla ruchu prywatnego i czarterowego, strażnicy lotniskowej straży pożarnej i świateł podejścia Te istniejące nie spełniają cywilnych wymogów.
Budowa ma ruszyć w drugim kwartale przyszłego roku. A zakończyć do 2012 r. Część inwestycji cywilne lotnisko odziedziczy po Marynarce Wojennej, która obecnie kończy budowę nowej wieży kontroli lotów. Od roku w Kosakowie działa też będący standardem na każdym lotnisku cywilnym system naprowadzania samolotów ILS, choć na razie nie został dopuszczony do użytku przez cywilne maszyny.
Budowa ma pochłonąć ok. 140 mln zł, które wyłoży Gdynia. Inwestycja nie wpłynie na organizację festiwalu Open'er. Co więcej, na etapie jego projektowania uwzględniona zostanie organizacja imprez masowych, w szczególności Open'era. I nie ma mowy o walce z Gdańskiem.